sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 20

Stringi, stringi, prezerwatywy, kosmetyki i wiele innych, ale najbardziej rozbawił mnie jeden prezent kajdanki z różowym futerkiem z podpisem ''Dla Justina, żeby mu było łatwiej Cię powstrzymywać'' i flaszka '' Dla Ciebie, żeby Justin mógł użyć kajdanek'' Parsknęłam śmiechem i dałam chłopakowi jego prezent, a sama już doiłam czystą. Teraz nawet sam smak wódki mi nie przeszkadzał. Piłam ją bez popity na co wielu znajomych się krzywiło.
- Dawaj to - zaśmiał się szatyn wyrywając mi butelkę, do której dosłownie się przyssałam.
- Oddaj - parsknęłam śmiechem chwiejąc się na nogach
- Już wystarczy...bo użyję kajdanek - zaśmiał się szatyn kręcąc na placu kajdankami
- Byłam dzisiaj bardzo niegrzeczna - zagryzłam dolną wargę patrząc na chłopaka i wystawiając w jego stronę ręce do skucia.
Justin przeczesał palcami swoją idealnie ułożoną fryzurę i wypuścił powietrze z płuc.
- Gdybyś tylko była trzeźwa - powiedział z żalem przytulając mnie do siebie.
- Radźcie sobie sami - zaśmiała się Tay i odeszła z resztą przyjaciół
- Chodź zatańczyć - szepnęłam do Biebera
- Mhm - mruknął i pociągnął mnie w stronę wolnego miejsca na parkiecie.
Ułożył dłonie na moim pasie i zaczął kołysać moimi biodrami. Zarzuciłam mu ręce na szyję i wpatrywałam się w jego ciemne brązowe oczy, w których można było utonąć. Tańcząc czułam się coraz swobodniej. Odwróciłam się do chłopaka tyłem trzymając go za ręce i 'ocierałam' się cała o niego. Szatynowi się to chyba spodobało, ponieważ puścił moje ręce i położył je ma moich biodrach mocno do siebie dociskając. Cały czas muskał moją szyję wargami co doprowadzało mnie do szaleństwa.
- Jestem już zmęczony - wyszeptał mi do ucha
- Jeszcze niee - odwróciłam się w stronę chłopaka
- Kelsey...sama ledwo stoisz - zaśmiał się Jus
- No doobra - powiedziałam niechętnie i zeszłam z parkietu razem z chłopakiem kierując się w stronę kanap gdzie siedzieli moi najbliżsi przyjaciele.
- Heellow! - pomachałam przyjaciołom jak niepełnosprawna na co wszyscy się zaśmiali.
Szatyn usiadł pierwszy i zaraz wziął mnie na kolana, nie zdążył mnie objąć kiedy już leżałam na podłodze pękając ze śmiechu. Nawet nie wiem jak do tego doszło, że spadłam.
- Cholera - zaśmiał się chłopak i podniósł mnie z zmieni kolejny raz sadzając mnie sobie na kolanach, tyle że tym razem mnie trzymał w pasie
- Drinki - uśmiechnęłam się jak małe dziecko na widok lizaków i już sięgałam po kieliszek z kolorowym trunkiem kiedy wyprzedził mnie szatyn odsuwając go dalej.
- No weeź! - Powiedziałam oburzona
Przewróciłam teatralnie oczami i zaczęłam się lekko kiwać w rytm muzyki.
- Idę do ubikacji - poinformowałam Justina z grymasem na twarzy
- Już - chłopak się już podnosił
- Sama - zaśmiałam się
- Dam rade - dodałam
Wstałam i chwiejnym krokiem szłam w stronę toalety rozkładając ręce na boki, żeby trzymać równowagę. W szpilkach niestety trudno jest się poruszać w stanie nietrzeźwości, tak więc co chwilę wyginały mi się kostki. Zeszłam jakoś po schodach i weszłam na parkiet żeby trochę potańczyć. Wypiłam następnego mocnego drinka i weszłam na bar. Z zamkniętymi oczami tańczyłam. Muzyka pochłonęła całe moje ciało. Uwielbiam tańczyć. Zapomniałam, że wokół mnie zrobiło sie niezłe zgromadzenie gapiów, jednak nie obchodziło mnie to. Jak to po alkoholu robiło mi się gorąco. Nie myślałam racjonalnie i powoli zaczęłam rozsuwać zamek od sukienki, który znajdował się z boku.
- Kelsey! - usłyszałam krzyk chłopaka
Uśmiechnęłam się tylko słodko i już po chwili byłam w samej koronkowej czarnej bieliźnie. Wszyscy gwizdali i klaskali w dłonie wykrzykując 'dalej'.
- Kelsey złaź! - krzyknął chłopak znajdujący się przy barze.
Ignorowałam go i dalej tańczyłam śmiejąc się przy tym głośno. Nagle jakimś cudem znalazłam się na rękach Justina okryta jego bluzą.
- Eeee - wszyscy krzyknęli załamani
- Koniec przedstawienia. Kelsey kończy na dzisiaj swoje urodziny - warknął szatyn
- Kto Ci pozwolił się rozbierać? - spytał szatyn wynosząc mnie z clubu
- Mrr...więc mam się rozbierać tylko wtedy kiedy mi pozwolisz? - parsknęłam niepohamowanym śmiechem
- Tak! - powiedział stanowczo i wsadził mnie do samochodu i sam zaraz siedział obok.
- Justin chodźmy się kochać - zagryzłam dolną wargę
- Tak, tak...już jedziemy - zaśmiał się pod nosem szukając kluczy.
- Juustin - przeciągnęłam jego imię i uśmiechnęłam się do szatyna uwodzicielsko
- Nie rób tak - spojrzał na mnie chłopak oblizując usta
Szatyn odpalił silnik i ruszyliśmy. W końcu ssamochód zatrzymał się. Byliśmy pod domem Justina. Chłopak nic się nie odzywając wysiadł z auta i przyszedł do mnie wyciągając mnie z auta, ponieważ dalej nie byłam w stanie sama utrzymać równowagi. Cały czas się śmiałam podczas krótkiej drogi do domu.
- Szzz - Justin przyłożył mi do ust palec
Cicho zachichotałam i chłopak oparł mnie o ścianę, a sam szukał kluczy od domu
- A jak twoja mama nas usłysz?
- Wróci po południu jutro - powiedział otwierając drzwi
- Idziemy - rzucił i teraz zorientował się, że leżę na ziemi
- Cholera zaklął pod nosem i schylił sie by wziąć mnie na ręce.
___________________________________________________________________________
JEST ROZDZIAŁ 20 ! Mam nadzieję, że się spodoba :) 21 rozdział będzie gdy zobaczę na blogu 25 komentarzy. Przypominam o rozdziały pytacie się tu -->Ask.fm

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 19

- Ślicznie wyglądasz - dodał i delikatnie położył dłonie na moich biodrach
- Justin? - szepnęłam przełykając ślinę. Nie mogłam się poruszyć, nie byłam w stanie cokolwiek zrobić. Jego oddech na mojej szyi paraliżował moje ciało. Kiedy w końcu zdjął mi opaskę ku moim oczom ukazała się plaża oświetlona małymi lampkami i multum kabelków nie wiadomo skąd dobiegających. Był też koc, poduszki, szampan i kieliszki. Zaniemówiłam. Naprawdę się postarał. Moje oczy szybko się zaszkliły, ale co było tego powodem? Wzruszenie? Czy powracający ból?
- Jus.. - nie pozwolił mi dokończyć kiedy jego usta znalazły się na mojej szyi.
- Nic nie mów - szepnął.
Po moich policzkach spływały łzy, łzy radości i smutku. Odwróciłam się do chłopaka.
- Justin...ja...nie mogę - szepnęłam i odeszłam przecierając mokre policzki.
- Kelsey! - krzyknął
Szłam, a raczej pędziłam i płakałam. Nie mogę pozwolić na to, by kolejny raz mnie zranił. Kolejnego razu mogę nie przetrwać.
- Kelsey, proszę - nagle usłyszałam szatyna obok siebie. Złapał mnie w pasie i zwinnym ruchem obrócił w swoją stronę.
- Ja...nie mogę...Nie mogę pozwolić na to, żebyś mnie kolejny raz zranił - wyszeptałam zanosząc się płaczem.
- Nie zranię Cię. - szepnął i złożył pojedynczy pocałunek na moich ustach.
- Obiecuję - dodał
- Nie wierzę Ci już - Spojrzałam w jego oczy..przepełnione smutkiem, żalem i tęsknotą.
- Proszę Cię...nie utrudniajmy sobie tego - dodałam
- Ale ja Cię Kocham - powiedział głaszcząc mój policzek cały czas bacznie mi się przyglądając
- Nie...Nie mogę...- wydukałam mocno wtulając się w chłopaka. Tak bardzo mi go brakowało.
- Kocham Cię słyszysz? Kocham! - wyszeptał dając nacisk na ostatnie słowo mocno mnie do siebie przytulając.
- Nie potrafię bez Ciebie żyć. - dodał całując mnie w głowę.
Znowu mu ulegnę? Znowu mnie zrani? Czy tak ma wyglądać moje życie? Mam być cały czas raniona? Czym sobie na to zasłużyłam? Podniosłam na chwilę głowę by spojrzeć na chłopaka. Z jego policzka cały czas spływała łza. Piewszy raz widzę jak płacze. Może faktycznie...mu zależy?
- Przepraszam - szepnął i cmoknął moje usta, jednak ja pogłębiłam ten pocałunek. Nie mogłam się oprzeć. Z moich policzków nie przestawały spływać łzy. Nie przerywając pocałunku cały czas cofaliśmy się do miejsca, które przygotował szatyn. Wreszcie Chłopak pierwszy powoli schodził by usiąść, a ja za nim siadając mu na kolanach. Boję się powiedzieć mu, że go Kocham, boję się, że pomyśli, że jestem słaba, że znowu mnie zrani. Wplotłam palce we włosy chłopaka i delikatnie je mierzwiłam. Nie miałam zamiaru przerywać tej chwili. Tęskniłam za nim! Nie dałabym rady wyrzucić go ze swojego życia ot tak. Na to potrzebowałabym dużo czasu, a chodząc z nim do jednej szkoły...nie wiem czy w ogóle byłabym wstanie przestać go kochać. Powoli napierałam na Justina by się położył. W końcu oderwałam od niego swoje usta i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
- Bije dla Ciebie - szepnął bawiąc się moimi loczkami.
Nie odezwałam się, tylko się uśmiechnęłam, nagle chłopak sięgnął po coś do kieszeni.
- Chcę, żebyś wiedziała, że nigdy nie przestanę Cię Kochać - powiedział wręczając mi piękny łańcuszek. Podniosłam się do pozycji siedzącej oglądając prezent
- Wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się chłopak leżący pode mną.
Uśmiechnęłam się do niego i wręczyłam mu łańcuszek by mi go zapiął. Justin lekko się podniósł. Uniosłam włosy w górę dając mu możliwość zapięcia go. po chwili jego usta pieściły moją nagą szyję. Opuściłam powoli włosy i objęłam rękoma szyję chłopaka. Delikatnie odchyliłam głowę do tyłu dając mu lepszy dostęp. Cały czas milczałam. Jego pocałunki...co raz rozgrzewały moje ciało do granic możliwości, jego ręce z pasa przeniosły się na nogi, delikatnie je gładząc i powoli przesuwały się w stronę moich pośladków, aż do nich dotarły i na nich spoczęły. Delikatnie się uśmiechnęłam. Znowu zaczęłam napierać na chłopaka by się położył. Nie przerywaliśmy pocałunku, szatyn cały czas jeździł dłońmi po moich nogach, aż do pośladków. Łzy znowu zalały moje policzki.
- Co jest? - szepnął trzymając mnie za policzki.
- Proszę Cię...nigdy więcej mi tego nie rób - wyszeptałam i cmoknęłam malinowe usta chłopaka
- Obiecuję - uśmiechnął się i otarł moje policzki.
Zagryzłam niepewnie wargę i ułożyłam głowę na klatce piersiowej chłopaka.
 - Mam szampana - wyrwał się nagle chłopak, jakby mu się właśnie przypomniało
- Ja chyba nie powinnam pić - zaśmiałam się
- Trochę bąbelków Ci nie zaszkodzi. Zresztą zaraz jedziemy na twoją imprezę - uśmiechnął się chłopak podnosząc się. Zeszłam z niego i usiadłam obok, a on w tym czasie nalewał szampana.
- Wszystko jest tak...zaplanowane. Skąd wiedziałeś, że Ci wybaczę?
- Szczerze mówiąc to bałem się tego spotkania. Nie byłem pewny czy mi wybaczysz.- powiedział spuszczając lekko głowę w dół.
- Kocham Cię - wreszcie się odważyłam to powiedzieć
Chłopak spojrzał na mnie uśmiechnięty i musnął moje usta swoimi wargami po czym wręczył mi kieliszek.
- A więc za nas - uśmiechnął się szatyn bijąc kieliszkiem o mój
- Za nas - szepnęłam z uśmiechem i upiłam łyk szampana
Wypiłam dwa kieliszki, a Justin trzy i przyszedł czas by się zbierać. Poskładaliśmy koc i zmierzaliśmy w stronę parkingu.
- Ale chyba nie będziesz prowadził? - popatrzyłam na niego z nadzieją, że powie 'nie'
- Przecież mało wypiłem - zaśmiał się
- Zadzwonię po Bellę - powiedziałam i wyjęłam z torebki telefon
- Kelss...mogę prowadzić - uśmiechnął się chłopak
- Bella... przyjedziesz po mnie i Justina? Nie chcę, żeby prowadził
- Jasne, zaraz będę - usłyszałam przyjaciółkę i rozłączyłam się
- Nie będziesz prowadził - powiedziała stanowczo taranując mu dojście do drzwi. Szatyn oparł się na rękach o samochód tworząc tzw. klatkę. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, aż nasze twarze się zbliżały. Patrzyłam to na jego usta to na oczy i tak w kółko, on robił to samo. Ostatni raz oblizał usta, delikatnie rozchyliłam wargi i już po chwili jego język współgrał z moim. Jakże przepiękną chwilę przerwała nam brunetka odchrząkając głośno. Byliśmy tak pochłonięci pocałunkiem, że nawet nie usłyszeliśmy nadjeżdżającego samochodu. Chłopak chyba nie miał zamiaru tego kończyć. Bella jeszcze raz głośno odchrząknęła i wtedy zdenerwowany szatyn odszedł ode mnie na krok.
- Musiałaś? - warknął szatyn w kierunku przyjaciółki
- Jeej...wybacz...chcecie iść na piechotę? - zaśmiała się brunetka
- Nie! Już idziemy - zaśmiałam się ocierając usta
- Chodź - uśmiechnęłam sie w stronę chłopaka wyciągając do niego rękę, którą zaraz szatyn złapał i splótł nasze palce
- Jak miło was znowu widzieć razem - uśmiechnęła się brunetka bawiąc się kluczami. Uśmiechnęłam się słysząc te słowa i mocno wtuliłam w szatyna. Wsiedliśmy do samochodu i od razu wyjęłam lusterko zaczynając poprawiać rozmazany makijaż.
- I tak jesteś piękna - uśmiechnął się szatyn całując mnie w policzek.
- No to dzisiaj zaszalejesz - zaśmiała się Kim
- Ona nie pije - powiedział stanowczo Justin
- Bo się boisz, że nie wytrzymasz? - parsknęła śmiechem dziewczyna odpalając samochód
- Justin ma rację...wolę pamiętać swoje urodziny - zaśmiałam się
- I tak sama sięgniesz po alkohol, albo nawet Justin Ci da - wyszczerzyła się dziewczyna poprawiając lusterko
Resztę drogi tylko się śmialiśmy, aż dojechaliśmy do clubu. Kiedy otworzyłam drzwi nagle wszyscy wyskoczyli śpiewając ''Sto lat'' Była masa ludzi. Oczy zaszły mi łzami ledwo co widziałam przyjaciół. Szatyn objął mnie silnym ramieniem i ucałował w głowę
- Wszystkiego najlepszego - szepnął i weszliśmy głębiej. Została puszczona muzyka i wszyscy świetnie się bawili.
- Dziękuję - powiedziałam płacząc ze wzruszenia do Belli, a zaraz przytuliłam resztę przyjaciół którzy to zorganizowali. Jestem im wdzięczna, że pomogli mi pogodzić się z Justinem. Złapałam chłopaka za rękę i zaciągnęłam na parkiet. Założyłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w pasie. Poruszaliśmy się w rytm muzyki. W końcu wyczerpana zeszłam z chłopakiem z parkietu.
- Chce mi się pić - powiedziałam z grymasem
Biebs głośno westchnął i nalał do kubka alkohol, ponieważ tylko on był tu dostępny.
- Ale ostrożnie - powiedział poważnie wręczając mi kubek
- Bo się boisz? - parsknęłam śmiechem
- To nie jest śmieszne! - oburzył się
- Jest - wyszczerzyłam się pijąc alkohol
- Wcale nie! - skrzyżował ręce na piersiach
- Jakbyś nie mogła być taka codziennie - zagryzł dolną wargę
- Pijana? - popatrzyłam na niego zdziwiona
- NIE! - parsknął śmiechem
- Taka chętna - powiedział oblizując usta
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Przestań - zmarszczył brwi oburzony
- Przepraszam - wydukałam dławiąc się śmiechem
Chłopak milczał udając obrażonego.
- Oj noo - uśmiechnęłam się i cmoknęłam chłopaka w usta
Nawet się nie obejrzałam jak mój kubek stał się pusty.
- Nalej - uśmiechnęłam się słodko
- Nie Kelsey...nie chcę znowu przez to przechodzić - spuścił głowę śmiejąc się pod nosem.
- Naleeeej - przeciągnęłam i przeskoczyłam z jednej nogi na drugą. Ile to piwo ma %??
- Juustiiiinn...To coś Ci później pokaże - poruszałam seksownie brwiami.
Bieber momentalnie się ożywił i nalał mi alkoholu do kubeczka.
- A nie mówiłam, że ją spoisz? - parsknęła śmiechem Kim
- Co? Ja? Ja nic...- wystraszył się chłopak
- Toż to ona już jest pijana - zaśmiała się Susan
- Nie? - popatrzył na mnie szatyn
- Inaczej nie cieszyłaby się do kubka - zaśmiał się Kevin
- Gdybyście zamówili tu jeszcze normalne napoje...- nie dokończył
- To jest osiemnastka. Musi dziewczyna zaszaleć - wykrzyczała zadowolona blondynka
- Tylko nie szalejcie tak, żebyście pijani w łóżku wylądowali - zaśmiał się Jason
- Jeszcze osiemnaście pasów się należy - poruszyła brwiami Bella
- Co?! - popatrzyłam na wszystkich zszokowana
- Zostawcie to mnie - uśmiechnął się cwano szatyn i objął mnie w pasie.
- Chodźcie prezenty czekają - powiedział Kevin ciągnąc mnie za rękę w stronę stołu z prezentami.
____________________________________________________________________
Jest rozdział 19! Podoba się ? Mam nadzieję, że tak :D Chce ktoś być jeszcze informowany o rozdziałach to napiszcie w komentarzu czy na moim ask'u. A no właśnie jeszcze raz powtarzam na pytania dotyczące rozdziałów odpowiadam tylko tutaj ----><Ask.fm? Nie na facebooku :P No i bez co najmniej 20 komentarzy nie będzie rozdziału 20 :D

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 18

*Tydzień później*
Leżąc na łóżku usłyszałam wibrowanie mojego telefonu.
 Tak? - zaskoczył mnie telefon mamy Justina
-Kelsey, kochanie mogłabyś popilnować prze dwie godzinki Jaxona i Jazzy? Nie wiem gdzie jest Justin, a muszę szybko wyjść.
- Um...jasne...zaraz będę - uśmiechnęłam się do słuchawki i zakończyłam połączenie.
Przynajmniej nie będę siedziała w domu, a rodzeństwo Justina wręcz uwielbiałam. Znałam je tylko tydzień ale to na prawdę słodkie dzieci. Włożyłam tylko buty i wyszłam z domu. Postanowiłam się przejść. Już po niecałych 20 minutach byłam na miejscu. Zadzwoniłam kilka razy dzwonkiem, po czym w drzwiach stanęła ucieszona Pattie
- Wchodz...Ja już wychodzę - uśmiechnęła sie kobieta
- Powiedziałam Justinowi, że pilnujesz dzieci więc niebawem będzie. Nie chcę Cię obciążać dzieciakami, gdzie to Justin powinien ich pilnować - dodała i wyszła szybko. Weszłam do domu i od razu ujrzałam bawiące się dzieci w salonie.
- Kelseyy - ucieszyła się Jazz biegnąc do mnie
- Cześć Kochanie - uśmiechnęłam się do dziewczynki biorąc ją na ręce.
Układaliśmy puzzle i rysowaliśmy, jednak im to nie wystarczyło. Biegały po całym domu. Miałam już powoli zadyszkę, plecy niemiłosiernie mnie bolały od ciągłego schylania się do dzieci. Nagle do domu wpadł Justin...całujący się z Seleną. Zaraz...z Seleną? Robi to specjalnie! Wiedział, że tu będę. Nie zwróciliby na mnie nawet uwagi gdyby nie Jazzy.
- Justin! Zobacz Kelss - zaśmiała się dziewczynka klaszcząc w dłonie.
Wtedy chłopak oderwał się od brunetki i spojrzał na mnie zwycięsko. Patrząc mi w oczy celowo objął ją w pasie. Zrobiło mi sie przykro, fakt...ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Chodź Jazmyn...Justin jest zajęty - szepnęłam do dziewczynki biorąc ją na ręce.
- Świetnie się nadajesz do opieki nad bachorami - zaśmiała się Gomez
- A ty do dawania - posłałam jej sztuczny uśmiech.
- Justin! Powiedz jej coś - pisnęła dziewczyna
- Serio? Jeszcze Ci mało? Mówiłam Ci...chcesz Justina? To go sobie weź! Nie musisz mi dogryzać, bo i tak przegrasz, a następnym razem nie ręczę za siebie. - posłałam jej szczery uśmiech i zabrałam dzieci do pokoju gościnnego, by nie oglądać ich więcej.
- Justin? alee - słyszałam krzyki Seleny
- Wyjdź już - krzyknął
- Jeszcze tego pożałujesz! Mnie się nie odmawia - pisnęła i wyszła z domu trzaskając drzwiami.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Dzieci były już wyczerpane..ja też. Wszyscy zasnęliśmy na jednym łóżku przytuleni do siebie.

***
*Justin*
Chciałem zrobić jej na złość, ale po co? Skoro już skończyliśmy? Zachowałem się jak skończony idiota! Mam ją odzyskać, a nie jeszcze bardziej ją zniechęcać. Kiedy powiedziała, ze może mnie sobie wziąć...dotarło do mnie, ze nic mi to nie daje, a wręcz przeciwnie..tylko pogorszy. Pożegnałem się z Seleną i chciałem iść przeprosić ją, ale gdy wszedłem do pokoju spała tak..słodko z Jazzy i Jaxonem. Nie mogłem się oprzeć i położyłem się obok nich przytulając się do Kelsey. Nie mogę jej stracić. Tak bardzo brakuje mi jej, jej bliskości, ust, dotyku, słowa 'Kocham Cię'. Niedługo sam zasnąłem.

        *Kelsey*
Obudziłam się w przytulona do Jussa. Jak mam teraz wyjść z objęć szatyna? W ogóle co on tutaj robi? Znaczy sie...w łóżku gdzie przysnęłam sobie z dzieciakami? Dał mi wyraźnie do zrozumienia,  że też już nie chce próbować. Delikatnie się poruszałam, by nikogo nie obudzić.  Szatyn jeszcze mocniej mnie do siebie przytulał, jakby...robił to specjalnie! Przyznaję bez bicia, że...znowu czułam jakbyśmy byli razem, ale on mi tylko utrudniał nasze zerwanie. To KONIEC. Ściągnęłam delikatnie rękę chłopaka ze swojego brzucha i wstałam powoli, by nie obudzić dzieci.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos chłopaka, aż serce skoczyło mi do gardła
- Do domu - rzuciłam stanowczo
- Zostań proszę - szepnął
- Nie. Myślę, że Selena chętnie skorzysta z mojego miejsca - powiedziałam oschle i nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju.
- Już wstaliście? - uśmiechnęła się Pattie
- Yyy...Justin jeszcze śpi...Ja..muszę już iść. Do widzenia - powiedziałam i wybiegłam z domu. Skrzyżowałam dłonie na piersiach i szybkim krokiem szłam w kierunku domu.
***
- Ubierz się jakoś seksownie - zaśmiała się Bella
- A nie jestem seksowna? - spytałam robiąc smutną minkę
- Nie o to chodzi - parsknęła śmiechem brunetka
- Po prostu taki wymóg. Zobaczysz nie pożałujesz - uśmiechnęła się Kim układając mi włosy.
Zaraz dziewczyny mnie gdzieś zabierają. Tak...dzisiaj są moje osiemnaste urodziny. Blondynka podkręciła mi włosy i zrobiła makijaż. Poszłam do łazienki się przebrać, po czym gotowa wyszłam głaszcząc gładki materiał sukienki
- Dobrze? - zagryzłam niepewnie wargę
- Bosko - uśmiechnęły się obie i ucałowały mój policzek.
- Więc wychodzimy - powiedziała Kim puszczając oczko blondynce
 Wreszcie wyszłyśmy na zewnątrz. Nieznośny wiatr przeleciał przez moją idealnie ułożoną fryzurę. Szybko wsiadłyśmy do samochodu.
- A teraz muszę zawiązać Ci oczy - zaśmiała się Bella
- Ale po co? - spojrzałam na nie przerażona
- Niespodzianka - wyszczerzyła się dziewczyna
- Boje się - parsknęłam śmiechem.
- Oj noo! Dawaj no - powiedziała stanowczo
- No dobra - głośno westchnęłam i pozwoliłam przyjaciółce na zawiązanie mi oczu czerwoną chustką. Długo jechałyśmy. W końcu się gdzieś zatrzymałyśmy. Dziewczyny pomogły mi wysiąść, od razu poczułam zimne powietrze i szum wody. Szłam lekko się chwiejąc bo każda szła w inną stronę
- Mogę to już zdjąć? Zaraz się przewrócę - zaśmiałam się
- Nie! - krzyknęły obie ze śmiechem
- Po co tu w ogóle jesteśmy?
- Zobaczysz! A teraz cicho - parsknęła śmiechem Kim
Po chwili moje szpilki zaczęły zatapiać się w piasku. Kompletnie nie wiedziałam po co mnie tu przyprowadziły, nagle stanęłyśmy i dziewczyny mnie puściły
- Dziewczyny? - krzyknęłam zdenerwowana
- Spokojnie - usłyszałam dobrze znany mi głos. Dalej nie odwiązywałam chustki. Po chwili poczułam ciepły oddech na szyi, a czerwony materiał powoli się rozluźniał.
______________________________________________________________________
Jest rozdział 18!!  Trzy rozdziały w jeden dzień ! Wow :) Jutro napiszę 19! A teraz jak wam się podoba? Za pewne wiecie już kto czekał na Kelss na plaży. Czy Kelsey wybaczy Justinowi i na odwrót? Odpowiedź otrzymacie jutro. A i  proszę was doceńcie moją pracę i to, że dzisiaj poświęcałam godziny na napisanie rozdziałów. Zróbcie mi niespodziankę i komentujcie. Bo co.... BO BEZ KOMENTARZY NIE MA ROZDZIAŁU :D Hahahah  Znaleźć mnie możecie tutaj --> <Ask.fm> <--- Tutaj i tylko tutaj odpowiadam na pytania :)

Rozdział 17

*Dzień później*
-Halo- powiedziałam gdy nieznany numer do mnie zadzwonił
-Dzień dobry czy mówię z Kelsey Foster ?
-Tak a z kim mam przyjemność rozmawiać
-Tutaj Pattie Mallette- powiedziała
To mama Justina, czego ona ode mnie chce?
-Ahh dzień dobry- odpowiedziałam
-Słuchaj Kelsey możemy się spotkać? Przyjechałam do Chicago.
-Oczywiście tylko kiedy ?
-Najlepiej za godzinę
-Dobrze. W restauracji Spacca Napoli?
-
Tak do zobaczenia
**
-Dzień dobry- przytuliła mnie
-Dzień dobry
-To Jaxon i Jazmyn - przedstawiła mi swoje dzieci
-Hej - powiedziałam do nich
-Cześć- powiedzieli nieśmiało
Usiadłyśmy i zaczęła się rozmowa.
-Justin tyle mi o tobie opowiadał. Co prawda tylko przez telefon ale mówił, że jesteś piękna.
-Oh Justin mówił- zaczerwieniłam się. On na prawdę jest kochany mimo wszystko.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez kilka godzin. Pattie dała mi adres jej nowego domu. I rozstałyśmy się.
_____________________________________________________
Jest rozdział 17! Krótki ale mam zamiar napisać dzisiaj jeszcze jeden. Także komentujcie. A i jak zauważyliście w moim opowiadaniu Jaxon i Jazmyn to dzieci Pattie  

Rozdział 16

Tak, przed chwilą dostałam w twarz od mojego chłopaka. Przez chwilę miałam zamknięte oczy. Stałam bezwładna. Jak mógł mi to zrobić?
-Z nami koniec- wrzasnęłam
-No i dobrze spierdalaj- krzykną szatyn
 Po chwili wzięłam swoją torebkę i zapłakana po postu wyszłam z jego domu.
*
Pierwsza lekcja historia. Po prostu masakra. Dzwonek na lekcje wszyscy włącznie z Justinem weszli do klasy. Nowy chłopak w klasie Johny nie ukrywam bardzo przystojny. Gadaliśmy przez parę przerw. Spodobał mi się. Ciągle kątem oka widziałam, że Justin mnie obserwuje.
*
Ostatnia lekcja- w-f. Zabrałam torbę i szłam w kierunku szatni, jednak uniemożliwił mi to szatyn łapiąc mnie za obolały nadgarstek. Syknęłam z bólu i spojrzałam wrogo na chłopaka. Szybko można było dostrzec, że jest mu wstyd i ma żal do samego siebie. Widząc, że zadał mi ból puścił moją rękę, w tym czasie szybko zmyłam się z jego pola widzenia. Siedziałam pod szatnią, zaraz dosiadły się do mnie dziewczyny. 

- Coś się stało? - spytała Bella patrząc mi w oczy próbując coś z nich wyczytać. 
- Nie, dlaczego pytasz? 
- No sposób w jaki potraktowałaś Justina...
- Nie ważne
Właśnie przechodziła obok nas Selena ze swoimi przyjaciółkami (Selena najbardziej dokuczliwa dziewczyna w szkole)
- Ofiara - rzuciła mi mordercze spojrzenie, a we mnie aż się zagotowało. Postanowiłam nie reagować na zaczepkę z jej strony. 
- Zaraz ją uderze! - wrzasnęła Susan  
- Spokojnie - zaśmiała się Kim 
- Dowiem się w końcu co się stało? - ponowiła pytanie brunetka 
- Jego zapytajcie - przewróciłam oczami. 
Wreszcie zadzwonił dzwonek. Weszłyśmy do damskiej szatni i wszystkie zaczęłyśmy się przebierać. Jak najszybciej się przebrałam i czekałam pod szatnią. 
- Idziemy na salę. Mamy łączone - rzuciła trenerka. 
Wszystkie poszłyśmy posłusznie za kobietą w dresie na salę gimnastyczną, a raczej halę. Po szybkiej zbiórce nastała rozgrzewka. Czułam na sobie przeszywający wzrok Justina siedzącego na trybunach. Nie miałam zamiaru na niego patrzeć i zajmowałam się rozgrzewaniem mięśni. Za plecami cały czas słyszałam śmiech Seleny. Po krótkiej rozgrzewce trenerka wymyśliła, żebyśmy zagrały w nogę. Na szczęście byłam w przeciwnej grupie Seleny.  Zaczęłyśmy podawać do siebie piłkę 
- 1:0 dla Watson - krzyknęła trenerka
- 1:1 dla Gomez - remis? 
- 1:2 dla Gomez!
- Ofiary - zaśmiała się Gomezowa
- Ty! Puder Ci się sypie! - warknęłam 
- Nie bądź taka do przodu! - zaśmiała się-Więc...Justin? Teraz jest wolny - zagryzła dolną wargę Selena patrząc na szatyna 
- Skoro tak bardzo Ci się podoba to do niego podejdź - uśmiechnęłam się
- Swoją drogą..to widziałam co się stało w domu u Justina za duże ma okna - powiedziała wrednie dziewczyna 
Nabrałam powietrza do płuc. Suka nas podglądała.
- Nie wiedziałam, że jest aż tak ostry. Mam nadzieję, że w łóżku też jest taki niegrzeczny - uniosła brwi w górę z chytrym uśmiechem 
Nie wytrzymałam i rzuciłam się na dziewczynę. Przewróciłam ją na ziemię i usiadłam okrakiem łapiąc za nadgarstki mocno je dociskając. 
- Odszczekaj to szmato! - wrzasnęłam na dziewczynę
- Watson! Złaź z niej - krzyknęła trenerka 
- Że Biebs Cię bije? - szepnęła. Mam tylko nadzieję, że nikt tego nie słyszał
Niekontrolowanie pociekła mi łza. Złożyłam dłoń w pięść i już się zamachnęłam kiedy ktoś złapał za moją dłoń i odciągnął mnie od dziewczyny. Odwróciłam głowę, to była trenerka. Gomez w tym czasie zdążyła się podnieść i otrzepać z kurzu. Trenerka nie była w stanie mnie teraz powstrzymać. Kierowała mną sama adrenalina, cała byłam nabuzowana i musiałam dać upust emocjom. Wyrwałam się kobiecie i wycelowałam w twarz dziewczyny pod wpływem czego upadła na ziemię. Dalej było mi mało. Wokół nas zebrali się pozostali uczniowie i gwizdali. Znowu na niej usiadłam i próbowałam okładać pięściami, ale kolejny raz mnie z niej zdjęto. Tym razem był to Justin. Nie tylko nie on! Nie chcę, żeby mnie dotykał!
- Puść mnie! - krzyczałam machając rękoma na wszystkie strony. 
Widziałam, że Selenie ciurkiem ciekła krew z nosa. Osiągnęłam swój cel! Szatyn zaraz mocno przygwoździł mnie do ściany tak, że przytulona byłam do niej twarzą. 
- Uspokój się - szepnął mi przy samym uchu. Jednak jego głos działał na mnie dalej tak samo. W końcu nie da się tak z dnia na dzień przestać kogoś kochać.  Chłopak całym ciałem do mnie przylgnął. Czułam na plecach jak oddycha. 
 -Zaraz ją przeleci - zaśmiała się Aria 
Moje siły powróciły. Odepchnęłam się mocno od ściany i wyrwałam się Justinowi. Już biegłam w stronę farbowanej blondynki kiedy ktoś mocno mnie złapał i uniósł w górę.
- Kevin puść mnie! - wierciłam sie
Dziewczyna jednak oberwała...od Susan która zaczęła targać ją za włosy i kopać. 
- Justin! Łap ją! - krzyknął Kevin dając mu do zrozumienia, że sam jest zajęty trzymaniem mnie, a Jason trzymał Belle. Szatyn szybko odciągnął Susan i wszystkie zostałyśmy wyprowadzone w objęciach chłopaków. 
- Puszczaj mnie! - krzyknęłam. Chłopak natychmiast postawił mnie na ziemię. 
- Co się z wami dzieje? - zapytał Kevin
- Nic - warknęłam
- Co Ci się stało w ręce? - zapytała Bella łapiąc za moje nadgarstki 
 -Nic dajcie mi spokój- powiedziałam i odeszłam
*
- O hej - uśmiechnęłam się widząc wchodzącego Johnego do mojego pokoju
- Jak się dziś czujemy? - wyszczerzył się cmokając mój policzek 
- W porządku - zagryzłam dolną wargę. 
- Kelsey... - zaczął niepewnie siadając na moim łóżku 
- Tak? - popatrzyłam na niego. Widać, że coś go trapi 
- Wiem, że to jeszcze za wcześnie, ale chciałbym coś zrobić...- powiedział 
- Hm? Co takiego? - kompletnie nie wiedziałam co chce zrobić.
Po chwili chłopak zbliżył się do mnie i złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. 
- Kelss...mam dość! Ko...- usłyszałam głos szatyna
Odepchnęłam szybko od siebie chłopaka. 
- Justin! Zaczekaj! - krzyknęłam za chłopakiem, jednak ten nie obracając się za siebie wybiegł z mojego domu. Nie dawałam za wygraną i biegłam za nim. 
- Justin! To nie tak jak myślisz! - krzyczałam ze łzami w oczach. Było mi cholernie głupio, nie chcę by myślał, że już znalazłam sobie pocieszenie. 
- Justin! 
- Daj mi spokój! Zrozumiałem właśnie, że to faktycznie KONIEC - powiedział oschle i wsiadł do swojego samochodu
- Ja Cię Kocham kretynie! - szepnęłam bezradnie i opadłam na ziemię głośno zanosząc się płaczem.
------------------------------------------------------------------------------
Jest rozdział 16!! Jak wam się podoba? Jak widzicie pojawiły się nowe postacie. Parę godzin siedziałam nad tym rozdziałem uszanujcie moje błędy. Dziękuje wszystkim, za miłe komentarze. Szczególnie dziękuje Wiktorii, że tak mnie wspiera <3 Jak zwykle bez komentarzy nie ma rozdziału :) :*
ps. Wszelkie pytania dotyczące rozdziałów zadawać tyko i wyłącznie tu ---> <Ask.fm>

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 15

Nie mogłam już dłużej spać. Leżałam na plecach, bezmyślnie wpatrując się w sufit. Trzeźwiałam. Szczerze? To było okropne. Znowu myślałam o rodzicach. Dlaczego nie można być cały czas na fazie? Cały czas śmiać się, bawić i mieć problemy w dupie?
Westchnęłam cicho, patrząc na wtulonego w moje piersi Justina. Nawet gdyby przeszkadzała mi pozycja w jakiej leżał, to prędzej obudziłabym Matt'a z drugiego końca pokoju, niż odsunęła od siebie Justina. Nie znam nikogo kto, miałby tak mocny sen jak on. Wyglądał słodko. Nie mogłam uwierzyć, że to ten sam pijący, ćpający i arogancki chłopak. Wyglądał tak seksownie.
Zobaczyłam male wybrzuszenie w jego spodniach. Chodzi mi tutaj o kieszeń. O przedmiot w kieszeni. Jeśli pomyśleliście o czymś innym, lepiej zaprzestańcie oglądania filmów dla dorosłych.
Zerknęłam na jego twarz upewniając się, że śpi po czym sięgnęłam delikatnie po jego iPhone'a. Cały czas zerkałam na niego i upewniałam się, że śpi. Justin delikatnie się poruszył omal nie dostałam zawału. Jednak szatyn jedynie głębiej wsuną swoją dłoń pod moją koszulkę. Odblokowałam jego komórkę, wahając się czy powinnam to robić.Wściekłabym się gdyby ktoś czytał moje esemesy, ale z drugiej strony.. przecież on się nie dowie. Zagłuszając swoje sumienie, weszłam w wiadomości i  zjeżdżałam na dół, szukając imienia które przykułoby moją uwagę. Matt, Kevin, Jason. "Przeleciałam" wiadomości z nimi bo kompletnie mnie nie obchodziły. W pewnym momencie zauważyłam imię Rose. Dlaczego on z nią pisze? O czy z nią pisał?  Kim ona dla niego jest? Z podekscytowaniem włączyłam ich rozmowę, kiedy Justin zaczął się wiercić, serce dosłownie podeszło mi do gardła. Zablokowałam szybko iPhone'a i wsunęłam delikatnie z powrotem do kieszeni. Jus lekko się podniósł, przykładając dłoń do twarzy.
-Nie śpisz- mrukną zaspany, przejeżdżając ciepłymi palcami po moim brzuchu
-Obudziłam się i nie umiem ponownie zasnąć- odparłam
-Niewygodnie ci na tej kanapie? Chodź zaprowadzę cię do góry, do sypialni, na duże łóżko- powiedział podnosząc się
Em, sypialnia, duże łóżko zestawieniem z Justinem kojarzyły mi się tylko z jednym, cóż...
-Tu jest dobrze, będziemy przenosić się w środku nocy?- spytałam cicho. Justin zaśmiał się, kładąc jedną dłoń po moim boku na łóżku, a drugą wsuwając pod moją koszulkę.
-Nie wierzę, ze to naprawdę robisz- powiedział, cicho się śmiejąc
-Co?- spytałam zdezorientowana, uśmiechając się
-Boisz się mnie? Wstydzisz? Bo unikasz połączenia ja+ty+sami+duże łóżk, jak ognia- odparł, a moje policzki zaczerwieniły się.
-Wcale nie- powiedziałam, broniąc się i cicho chichocząc
-Tak?- spytał, a w jego głosie dało się wyczuć coś w stylu "zaraz się przekonamy"
-Nie boisz się mnie? Okej. Nie unikasz moich połączeń? Okej. Ale przyznaj, ze się mnie wstydzisz.-powiedział z pewnością w głosie
-Pff... nie wstydzę się Ciebie- odparłam od razu
-Na pewno?- mrukną z cwanym uśmiechem, zaczynając na mnie napierać. Jego jedna dłoń zaczęla osuwać się coraz niżej.Z brzucha, na podbrzusze aż w końcu pod spodnie.
Okej, będę nieugięta. Najwyżej "obmaca" mnie przez bieliznę. Udowodnię mu, że się myli.
Mój plan diabli wzięli gdy Justin próbował wsunąć swoją dłoń pod moją bieliznę. Nie wiele brakowało, gdyby nie mój szybki refleks. Od razu złapałam jego rękę i szarpnęłam ją, nie pozwalając mu tym samym na dalsze poczynania.
-Wiedziałem.- Zaśmiał się, posłusznie wyjmując dłoń z moich spodni.
-Ha-ha niech ci będzie- powiedziałam z udawaną ironią, po chwili parskając śmiechem
-Nie będę robić niczego na siłę, ale chcę ci zasugerować, ze gdybyś tak chociaż trochę przestała się mnie wstydzić, to mógłbym pokazać ci coś naprawdę fajnego.- powiedział zadziornie
-Nie trzeba- odparłam
-Jeszcze będziesz mnie o to prosiła, zobaczysz- Zaśmiał się, całując mnie w czoło
-Tsa- mruknęłam ze śmiechem. Justin poniósł się wstając z łóżka
-No więc panno odważna, idziesz ze mną na górę? Obiecuje, ze będę trzymać ręce przy sobie- powiedział, niemal wybuchając śmiechem
-Puknij się w ten głupi łeb- parsknęłam śmiechem, wstając i wymijając go. Bez słowa, z uśmiechem na ustach weszłam po schodach, udając się do sypialni.
Szczerze mówiąc zauważając, duże, wydające się być niesamowicie wygodne łóżko, od razu zachciało mi się spać. Nagle Justin gwałtownie złapał mnie w pasie, podnosząc i zanosząc w kierunku łóżka.
-Bobra, teraz jesteśmy sami, nikt ci nie pomoże- powiedział, a na jego ustach widniał zadziorny uśmiech. Zaczęłam się śmiać, nawet się nie wyrywając. W końcu chłopak spokojnie postawił mnie na ziemi tuż obok łóżka. Położyłam się na łóżko a Justin tuż obok mnie. Po chwili zasnęliśmy w uścisku.
*
Obudziły mnie natarczywe promienie słoneczne wpadające do sypialni przez duże okno. Powoli otworzyłam powieki, przecierając dłonią zaspane oczy. Spojrzałam na bok i zobaczyłam śpiącego, wtulonego we mnie Justina. Kocham tego idiotę nad życie. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i wzięłam krótki prysznic.
Wyszłam z łazienki, udając się z powrotem do sypialni. Justin właśnie ubierał spodnie. Uśmiechnęłam się, jednocześnie spuszczając głowę nieco zawstydzona.
-Dzień dobry, kochanie-Uśmiechną się, podchodząc do mnie. Chłopak objął mnie w pasie- jak się spało?
-Dobrze a tobie ? -spytałam
-A jak myślisz?- uśmiechną się.
*
Pożegnaliśmy się z chłopakami i pojechaliśmy do domu Justina.Usiadłam w salonie, w czasie gdy Justin był w kuchni.  Telefon Justina za wibrował. Zerknęłam, czy Justin nie wraca z kuchni, po czym zabrałam iPhone'a ze stołu, sprawdzając nadawcę esemesa. Rose. W tym momencie nie miałam żadnych wątpliwości musiałam przeczytać tego esemesa.
"Justin, tęsknie za tobą. Kiedy znowu się zobaczymy"
Zagotowało się we mnie. Co miał znaczyć ten esemes do cholery?  Siedziałam wpatrzona w jeden punkt, nie umiejąc poukładać sobie tego wszystkiego w głowie. W tym momencie do salonu wszedł Juss.
-Co się stało?-spytał, widząc moją minę. Nie odpowiedziałam.- Kelsey- dodał, podchodząc do mnie i kładąc mi dłoń na ramieniu
-Zostaw mnie- warknęłam, wstając z kanapy.
-Co się stało Kelsey- powiedział nieco ostrzej
-Kim jest dla ciebie Rose- spytałam w końcu
-Znajomą, dlaczego pytasz ?
-Każda pisze do ciebie, że za tobą tęskni?- warknęłam
-Co...-zaczął nie wiedząc o czym mówię. Spojrzał na swój odblokowany telefon. Wściekł się. Podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę
-Czytałaś moje esemesy? -sykną
-Puszczaj to boli!- powiedziałam, usiłując wyrwać się z jego uścisku
-Zadałem ci pytanie- Nie dał za wygraną, wciąż  mocno mnie trzymając.
-I co z tego? Może dobrze zrobiłam, bo gdyby nie to, nie wiedziałabym w jak bliskich kontaktach jesteś z tą dziewczyną.
-Nigdy więcej tego nie rób- syknął, coraz mocniej zaciskając dłoń na mojej ręce.
To bolało. Cholernie bolało.
-Puszczaj, to boli!
-Nie puszczę dopóki nie przeprosisz.
-Ja mam cię przepraszać?!-wrzasnęłam-To ty esemesujesz z tą ździrą i jeszcze każesz mi cię przepraszać?!Chyba sobie kpisz!
-Nie podnoś na mnie głosu. nienawidzę tego. Zrozumiano?
-Będę robić co mi się podoba. Uważasz się za jakiegoś pieprzonego pana i władcę, nie pozwolę sobą pomiatać!
W tym momencie wydarzyło się coś, co chyba nie dotarło jeszcze do mnie samej.
Złapałam się za policzek, w który przed chwilą uderzył mnie Justin.
-Mówiłem, żebyś nigdy nie podnosiła na mnie głosu- warkną, po czym wyszedł z salonu, udając się z powrotem do kuchni.
________________________________________________________________________
Jest rozdział 15 ! Jupiii :D Dziękuje za tak miłe komentarze. To motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów. Spodziewaliście się, że Justin zrobi coś takiego? Zaskoczenie co? Liczę na duuużo komentarzy pod tym rozdziałem :))

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 14

*Oczami Kelsey*
Obudziłam się gdy Justina już przy mnie nie było. Wstałam widząc karteczkę na komodzie. Jej treść brzmiała tak: "Tak słodko spałaś, nie chciałem Cię budzić. Muszę załatwić parę spraw. W samochodzie na dole jest Matt, nic ci się nie stanie. Justin" Jakie sprawy ma do załatwienia. Zamiast siedzieć ze mną jeździ nie wiadomo gdzie...
*
Weszłam do łazienki i wzięłam krótki prysznic. Ubrałam na siebie ten zestaw KLIK i zeszłam na dół. Czując głód od razu poszłam do kuchni. Włączyłam toster. I po chwili zajadałam się tostami.

***
Siedząc na kanapie i pijąc ciepłe kakao rozmyślałam o tym co stało się wczorajszej nocy. Co ten koleś ode mnie chce. Gdyby chciał mnie zabić zrobiłby to od razu. Może chce mnie tylko nastraszyć ? Niespodziewanie zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz "Mama dzwoni".
-Hej mamo- powiedziałam
-Cześć Kelss co tam u ciebie ?
-Wszystko w porządku- skłamałam- cieszę się, że dziś was zobaczę
-Ummm... no właśnie chodzi o to, że nie przyjedziemy dzisiaj- odpowiedziała
-Dlaczego? Przełożyliście lot?
-Nie. Kupiliśmy dwa bilety na Hawaje. Nie możemy zmarnować takiej okazji.
-Jak to ? Wolicie jechać na jakieś durne Hawaje niż pobyć z własną córką . Teraz mi mówicie, że mam czekać na was jeszcze dwa tygodnie!-wrzeszczałam - wiesz możecie nie przyjeżdżać w ogóle. - powiedziałam po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Byłam wściekła jak mogli mi to zrobić...
*
Usłyszałam otwierające się drzwi.
-Hej kochanie- powiedział Justin, podchodząc do mnie i namiętnie całując
-Cześć- odpowiedziałam- gdzie byłeś ?
-Musiałem pozałatwiać parę spraw
-Można wiedzieć jakich - spytałam
-Nie ważne
-Ważne Justin. Masz przede mną jakieś tajemnice?- spytałam- a może byłeś u tamtej szmaty z którą się całowałeś-
-Znowu zaczynasz?- spytał
-Tak, znowu zaczynam. Gdybyś mówił mi gdzie chodzisz nie mówiłabym tego
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć. To nie twoje sprawy.
-Jak to nie moje- wrzasnęłam- myślałam, że jesteśmy parą a ty traktujesz mnie jak jakieś zło konieczne.
-Po prostu jesteś nadgorliwa. Czy ja wtrącam się w twoje sprawy- również krzyczał
Łzy napłynęły mi do oczu. Nic nie mówią wstałam i skierowałam się na górę. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Po około dziesięciu minutach drzwi od mojego pokoju otworzyły się stał w nich nikt inny jak Justin.
-Przepraszam Kelss, nie musiałem się tak unosić.- powiedział
-Nie Justin to ja powinnam cię przeprosić. To wszytko przez moich rodziców.
-Co się stało- usiadł obok mnie i objął mnie w pasie
-Nie przyjadą dzisiaj. Woleli pojechać na jakieś durne Hawaje- powiedziałam
-Przykro mi- rzekł Justin- mam super pomysł.
-Jaki - spytałam chociaż wiem jak kończą się jego "super pomysły"
-Pójdziemy dzisiaj na imprezę. Odstresujesz się trochę.
-Czemu nie- rzekłam bez entuzjazmu

***
Była już 19:00 więc zaczęłam szykować się na imprezę. Wzięłam krótką kąpiel. Lekko się umalowałam i ubrałam się w to KLIK. Na dole czekali na mnie: Kevin, Matt, Jack, Jason, dziewczyna Matt'a Emma, dziewczyna Jason'a Rose i oczywiście Justin. Zeszłam na dół i przywitałam się ze wszystkimi. Justin wpatrzony był we mnie jak w obrazek. Wychodząc z domu szepną mi do ucha
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuje- odpowiedziałam z lekkim "burakiem" na twarzy.

**godzinę później**
Przyzwyczaiłam się do towarzystwa. Tańczyłam z Justinem i popijałam alkohol. Czy byłam pijana ? Może nie jakoś wybitnie, ale tak zwana "faza" złapała mnie na dobre.
-Ale mnie zamuliło po tej wódce. Spać mi się chce. - mruknęłam, uśmiechając się po nosem. Czując, że robi mi się niewygodnie, odchyliłam się do tyłu, kładąc się na klatce piersiowej Justina, przechylając głowę na bok.Chłopak oplótł mnie rękami w pasie, kładąc dłonie na moim odkrytym spod bluzki brzuchu. Położyłam swoje dłonie na jego, przechylając  nieco głowę na bok.
-Tylko nie zasypiaj- mrukną z uśmiechem, sunąc nosem po moich włosach. Zachichotałam cicho bawiąc się jego palcami.
Rozejrzałam się po pokoju, czując, że średnio ogarniam to, co się wokół mnie dzieje.
-Dobra, to teraz się trochę pośmiejemy- powiedział Kevin, wstając z kanapy i podchodząc do szafki na której zauważyłam fajkę wodną. Od razu się ożywiłam, podnosząc się z klatki piersiowej Justina i wracając do pozycji siedzącej.
-Dobry pomysł - powiedział Matt demonstracyjnie zacierając ręce i uśmiechając się. Obserwowałam poczynania chłopaków, przygryzając z podekscytowaniem dolną wargę.
-Kelsey, chodź tutaj- zachęcił mnie Kevin, wskazując głową na przygotowaną przez nich fajkę.
Spojrzałam na Justina pytająco, chcąc sprawdzić, czy nie ma nic przeciwko.
-Idź-powiedział, całując mnie w policzek. Uśmiechnęłam się, wstając z kolan chłopaka i siadają na kanapie obok Kevina. Dałabym sobie rękę uciąć, ze wymienili się z Jussem znaczącymi spojrzeniami, chociaż szczerze mówiąc w obecnym stanie mało mnie to obchodziło.
Matt nasypał do górnego pojemnika fajki, którego nie znałam nazwy, czegoś, co nie przypominało marihuany.
-Co to ? - spytałam ciekawa
-Haszysz - uśmiechną się
-Czym sie różni od zwykłego zioła ?
-Tym że daje mocniejszego kopa - powiedział Kevin
Oblizałam wargi, odgarnęłam włosy za uszy po czym włożyłam rurkę do ust i wzięłam niezbyt głęboki wdech. Oddałam fajkę w ręce Kevina, sama odchylając głowę i zaczynając się śmiać.
-Mieliście racje, dobra faza- powiedziałam, cały czas się śmiejąc. Nie zauważyłam nawet gdy Justin gdzieś poszedł.
*
-Ej ludzie co robi niedźwiedź w środku Chicago - spytałam. Chłopcy wybuchli śmiechem.
-Boże, ona widzi niedźwiedzie. - zaśmiał się Kevin
Usłyszałam kroki po schodach i od razu pobiegłam w tamtym kierunku. Justin zbiegł na dół. przeczesując swoje lekko roztrzepane włosy.
-Justin, tam jest niedźwiedź a oni mi nie wierzą- powiedziałam całkiem poważnie a szatyn parskną śmiechem.
-Ja ci wierzę, kotek- powiedział z uśmiechem i musną moje wargi. Łapiąc go za rękę poprowadziłam do salonu. Kątem oka, zauważyłam że po schodach zeszła również Rose, jednak kompletnie się tym nie przejęłam.
-O tam jest widzisz -spytałam pokazując palcem przed siebie
-Ależ tak. Ogromny niedźwiedź  - powiedział, ciągle się śmiejąc.
*
Nie mam pojęcia kiedy i jak zasnęliśmy. Obudziłam się leżąc z Justinem na kanapie. Poczułam lekki ból głowy i suchość w ustach. Wstałam i powoli szłam w kierunku butelki wody. W pewnym momencie weszłam na fotel, jednocześnie uderzając się w kostkę.
-Ja pierdole- mruknęłam i złapałam za bolącą się kostkę. Mając nadzieję, że nikogo z nich nie obudziłam poszłam dalej. Odkręciłam butelkę wody, wzięłam dużego łyka i odstawiłam butelkę na stół. Patrząc na zegarek westchnęłam cicho była prawie czwarta w nocy. Wróciłam na kanapę, kładąc się na moje wcześniejsze miejsce, zasnęłam.
___________________________________________________________________________
Jest rozdział 14 ! Mam nadzieję że się podoba. Co robił Justin z Rose ? Dowiecie się w następnym rozdziale. Pisanie tego zajęło mi dwie godziny. Także prosze was żebyście docenili moją pracę i skomentowali rozdział. Tradycyjnie bez komentarzy nie będzie rozdziału 15 :)